Quantcast
Channel: Gray maluje
Viewing all 275 articles
Browse latest View live

Jagoda w wersji glam - Golden Rose Luxury Rich Color lip gloss 21

$
0
0
Witam,

obiecuję, że to ostatnie fioletowe mazidło do ust, jakie Wam prezentuję... Nie no, oczywiście żartuję - będzie ich jeszcze co najmniej kilka. :) Przygotujcie się więc na dużą dawkę czystego kusicielstwa!

Kolejnym cudownym odcieniem, który zawładnął moim sercem bijącym ostatnio w rytmie purple, jest znów niezwykle elegancka ciemna jagoda. Jest to jeden z nowszych odcieni z wyjątkowej serii błyszczyków Golden Rose Luxury Rich Color, numer 21.


Po świetnych doświadczeniach z małą różową gromadką (poczytacie o niej TUTAJ), wiedziałam, że i tym razem się nie zawiodę. Błyszczyki te są w końcu najlepszymi, z jakimi miałam do czynienia. To idealne połączenie nasyconego koloru, nie klejącej się, ale też niezbyt rzadkiej formuły i naprawdę niezłej jak na taki kosmetyk trwałości. Dodać do tego należy jeszcze smakowity różano-cukierkowy zapach oraz eleganckie opakowanie i mamy mieszankę wybuchową. Wisienką na torcie jest zaś to piękne mokre, niemal lustrzane wykończenie i gładka, bezdrobinkowa baza. 

Jak zobaczycie na swatchu, wystarczy jedno pociągnięcie, by wydobyć głębię tego jakże pięknego koloru. Tak genialnej pigmentacji trudno szukać w innych produktach tego typu.


Oczywiście jest to barwa wyjątkowa, elegancka i tajemnicza, ale też jednocześnie dość trudna. Choć na szczęście, fiolet ten nie należy do tych, przez które cera wygląda trupio (przynajmniej moja blada z natury ze złotawymi tonami zareagowała na ten kontrast wyjątkowo dobrze). Niemniej jednak warto w razie czego dodać na policzki odrobinę różu, by tego uniknąć - pamiętajcie, zawsze znajdzie się rozwiązanie każdego problemu. 


Na pewno niezwykle szykownie błyszczyk ten będzie się prezentował w makijażu wieczorowym w towarzystwie nieśmiertelnej czarnej kreski. Równie fajnie jednej będzie się spisywał w bardziej szalonych mejkapach. 


Oczywistą zaletą są rzecz jasna sprawy takie jak nawilżanie czy brak podkreślenia suchych skórek. Mniej standardowymi - odpowiednio gęsta konsystencja, która nie wylewa się poza kontur czy też gratisowe właściwości wygładzające. 


Zarówno ten cudny fiolet jak i pozostałe propozycje z serii Luxury Rich Color kupicie na stoiskach Golden Rose lub w sklepie internetowym marki, a także w wielu innych sklepach stacjonarnych (zwykle małych, prywatnych) czy internetowych za szaloną kwotę 19.90 zł (za 9 ml mega wydajnego produktu). 


Jak Wam się podoba ten odcień i wykończenie? Znacie te błyszczyki, lubicie je? 



Misslyn Clubbing - paletka cieni Girls Night Out i kajal Never-tiring

$
0
0
Witajcie,

choć karnawał już praktycznie za nami, zawsze znajdzie się okazja, aby poszaleć z makijażem. Najlepszym do tego sposobem jest oczywiście mocne smoky eye. A właśnie klasycznym i też szalenie eleganckim, wręcz tajemniczym będzie rzecz jasna duet czerni i srebra. Jednak taki mejkap można łatwo w ciekawy sposób urozmaicić - choćby dodając do niego ciemnoniebieski akcent. Wszystko zależy od Was a ogranicza Was jedynie wyobraźnia!

Marka Misslyn wraz ze swoją zimową kolekcją Clubbing wychodzi na przeciw wszelkim imprezowym zapotrzebowaniom. Znalazły się tu bowiem odważne paletki cieni jak też kajale, które mają służyć wzmocnieniu dramatycznego efektu na powiekach. Opowiem Wam więc pokrótce o dwóch interesujących kosmetykach wchodzących w skład tej limitki.

Paletka cieni Misslyn Perfect Match Eyeshadow "Girls Night Out" 



Ta mała, poręczna kasetka kryje w sobie trzy cienie ułożone poziomo w formie paseczków. Mamy tutaj: 

- matową czerń, która fajnie sprawdzi się nie tylko solo, ale także do przyciemniania, cieniowania makijażu
- piękny, perłowy ciemnosrebrny, niemal grafitowy odcień, który lubi grać główną rolę w mejkapie, ale też fajnie będzie wyglądał w ramach akcentu na dolnej powiece
- cudny lekko iskrzący cień perłowy w śnieżnej bieli, który pięknie rozświetla makijaż, ale też będzie fajnie wyglądał na ruchomej powiece w tym delikatniejszym - na przykład w towarzystwie czarnej kreski

Cienie mają dobrą pigmentację, choć nie szaloną, jednak dobrze czepiają się skóry, ładnie rozcierają nie ścierając się, a do tego wytrzymują na powiece całkiem długo. Dla mocniejszego efektu warto jednak wzmocnić je nakładając pod nie kajal czy czarną kredkę, albo chociaż bazę pod cienie.

Paletka kosztuje 25,60 zł (każdy z cieni ma 1,2 g).

Misslyn Drama Queen Kajal Never-tiring 


To produkt z którym wiązałam duże nadzieje. Po świetnych doświadczeniach z czarnym kajalem innej marki, liczyłam na świetną pigmentację i szeroki wachlarz możliwości. I choć otrzymałam piękny, ciemnoniebieski kolor o lekko metalicznym wykończeniu,  przyznam, że odrobinę się zawiodłam. Nasycenie koloru nie należy do najlepszych, trzeba kilku warstw, aby uzyskać pełne krycie. Jednak nie byłoby to większym problemem, gdyby w parze nie szła śliska, woskowata konsystencja, która sprawia, że dobrze nakłada się kajal na suchą skórę, ale już zupełnie nie widać go na linii wodnej. Mimo wszystko jest to produkt, który nieźle "przykleja" cienie, wzmacnia ich nasycenie i głębię. Ale tu znów kolejne "ale", formuła nie sprzyja "trudnym" powiekom - opadającym, tłustym, bo niestety cienie na tym kajalu szybciej zbierają się w załamaniach skóry. Tak więc jak dla mnie, kajal Drama Queen to mały niewypał.

Kajal kosztuje 24,50 zł (za 1,2 g produktu).

Za pomocą tych produktów można zmalować choćby taki makijaż:



Z paletki cieni jestem zadowolona, pozwala na stworzenie szybkiego i efektownego makijażu, a ta niezwykle pięknie mieniąca się biel wprost mnie urzekła. Za to kajalu nie polecam dla tych z Was, które mają problematyczne powieki.

Znacie te produkty? Jak Wam się podobają? Jesteście fankami srebrno-czarne smoky eye?

Houdini Glam

$
0
0
Witam Was,

nie zdążę już zmalować dla Was propozycji Walentynkowego makijażu, ale mam w zanadrzu dwa mocne makijaże glamour, które mogą Was choć trochę zainspirować.

Pierwszym z nich jest odważne połączenie szmaragdowej zieleni i czerwonawych barw, ze szczyptą śliwki, sztucznymi rzęsami i delikatnym ombre z ciemnymi czerwieniami na ustach. Dodatkowo makijaż oka rozświetliłam odrobiną iskrzącego na jasnozielono drobnego brokatu - żałuję że tak słabo widać go na zdjęciach, ale uwierzcie mi, że efekt na żywo był po prostu piękny.



Użyłam:
oczy: cienie do powiek Makeup Geek - Beaches and Cream, Corrupt, Country Girl, Bitten, In The Spotlight, Houdini, Drama Queen, brokat typu kameleon NYX Glitter no 07 Ice,  rzęsy Neicha 515, liner Makeup Geek Immortal, tusz Eveline Extension Volume, baza MIYO, do brwi jasnobrązowy cień Melkior z paletki Natural Look, żel do brwi Bell,
twarz: korektor Catrice Liquid Camouflage Porcelain, korektor KOBO Perfect Cover Stick, brązer Sensique Ultra Bronze, puder Maybelline Affinimat Classic Ivory, róż do policzków NYX Ombre Blush - Mauve Me, podkład L'Oreal True Match 1N i 2N, baza rozświetlająca Melkior, paletka rozświetlaczy NYX Strobe of Genius,
usta: pomadka Golden Rose Velvet Matte 20 i Crayon nr 02.


Jak Wam się podoba taki mejkap? Macie już pomysł na swój walentynkowy makijaż? :)

Hot and Cold - glam makeup

$
0
0
Witam,

przestawiam Wam kolejny obiecany makijaż w stylu glamour. Znów jest mocny, odważny, typowo wieczorowy i szalenie seksowny!

Tym razem skupiłam się na odcieniach fioletu - na powiekach chłodniejsze, metaliczne, na ustach zaś wersja jagodowa w eleganckim kremowym wykończeniu. Żeby mejkap był ciekawszy, na oczach mamy chłodno-ciepłe combo - wspomniane już lawendowe barwy zestawiłam z ognistymi miedziami, bordo i złotem. Nie obyło się bez sztucznych rzęs, jako że najbardziej lubię doklejać u siebie połówki postawiłam na ulubiony model Neicha 517. Dla wzmocnienia efektu WOW - kąciki wewnętrzne oka przyozdobiłam także kremowym, pięknie mieniącym się brokatem.

Bez zbędnego gadania tym razem, zapraszam do oglądania i inspirowania się! :)



Użyłam: 
oczy: Makeup Geek cienie - Beaches and Cream, Corrupt, Bitten, Country Girl, Drama Queen, Roulette, Caitlin Rose, Center Stage, Magic Act, lawendowy cień My Secret Glam and Shine Snow Blue, kajal Pierre Rene, żel do brwi Bell, Pierre Rene Glitter Base, brokat My Secret, jasnobrązowy cień Melkior z paletki Natural Look do brwi, klej DUO, rzęsy Neicha 517, liner w żelu Makeup Geek Immortal, tusz Eveline, baza MIYO, 
twarz: brązer KOBO Nubian Desert, róż NYX Ombre Blush Mauve Me,  podkład L'Oreal True Match 1N, puder Maybelline Affinimat Classic Ivory, korektor Catrice Liquid Camouflage Porcelain, korektor KOBO Perfect Cover Stick, baza NYX Soft Focus, paletka rozświetlaczy NYX Strobe of Genius, 
usta: szminka KOBO Matte Lips Nicea.

Co powiecie na taki mix kolorystyczny? :)

Melkior Professional - matowa pomadka w mocnym różu Coquette

$
0
0
Witajcie,

wiecie, że kocham szminki do ust, a za różowymi to już w ogóle przepadam. W końcu w nich czuję się najlepiej i pasują one jak żadne inne do mojej bladej urody. Będziecie więc pełni zaskoczenia jak zobaczycie, co dla Was dziś przygotowałacośm! ;)

Z pomadkami marki Melkior Professional już się poniekąd znam - nie dość, że miałam możliwość "na żywo" zobaczyć ich całą piękną feerię barw (w salonie Kobiety i Kolory!), to jeszcze dwie z nich posiadam. O ślicznym, dziennym, kremowym różu Orchid pisałam TUTAJ, a o błyszczykowej wersji różu z drobinkami Bisou - TUTAJ. Pozostało mi więc jedno jedyne wykończenie do przetestowania - matowe.


Wybrałam więc odcień bliski memu sercu - mocny róż, który jednak na stronie internetowej jawi się jako fiolet. Fioletem nie jest - pamiętajcie, że kolory mazideł do ust w próbnikach na stronie odbiegają dość znacznie od rzeczywistej barwy - warto poszukać w Internecie swatchy, bo inaczej można się ładnie naciąć. 


Wracając jednak do meritum, mój wybór padł na pomadkę o nonszalanckiej nazwie Coquette. Jest to ciemniejszy, mocny i dość żywy róż w całkiem neutralnej tonacji - nie widzę w niej w każdym razie silnie przeważających nut chłodnych czy ciepłych. To coś pomiędzy fuksją a maliną. Barwa jest więc wyjątkowo kusząca, a do tego uniwersalna - nie dość, że będzie pasowała do wielu typów urody, to jeszcze pięknie wpisuje się w każdą porę roku. Równie chętnie więc nosiłam ją zimą, jak i będę sięgać wiosną. 


Wykończenie według producenta jest matowe, znaczy to jednak tyle, że szminka ma kremową, bezdrobinkową bazę, która po dłuższej chwili, bądź odciśnięciu nadmiaru o chusteczkę, staje się niemal matowa (dla mnie to taki półmat). Pomadka świetnie się rozprowadza na skórze, nie jest w żadnym razie tępa czy toporna w swojej konsystencji. Już jedno pociągnięcie daje nam moc koloru, pigmentacja jest więc bardzo dobra, krycie także. 


W poprzednich egzemplarzach w nos uderzał mocny, różany aromat. Mam wrażenie, że Coquette wyszła z późniejszej linii produkcyjnej niż tamte, a producent wziął sobie do serca uwagi konsumentek, bo zapach choć ten sam, ma już mniejszą siłę rażenia. Co więcej, te eleganckie, czarne, matowe opakowania zostały lekko obciążone, co daje wrażenie, że mamy do czynienia z produktem nieco bardziej luksusowym. 


Na trwałość nie narzekam - pomadka pod tym względem jest po prostu dobra. Oczywiście podczas jedzenia zejdzie z ust i będą potrzebne poprawki, tak samo odbijać się będzie na szklance czy policzku ukochanego, ale na naszych ustach również pozostanie :) Co dla wielu z Was jest ważne, mazidło to nie wysusza ust - szminka nawet po wielu godzinach noszenia prezentuje się przyzwoicie. 


Zarówno ta piękna Coquette jak i inne pomadki możecie zakupić w sklepie internetowym marki bądź w Warszawie stacjonarnie w salonie Kobiety i Kolory przy ul. Grzybowskiej 3, za cenę 38,50 zł. Pamiętajcie, że marka przygotowuje często mnóstwo ciekawych promocji, na które po prostu warto się skusić. 

Jak Wam się podoba ten odcień? Czy jakiś inny kolor spośród oferowanych wpadł Wam w oko? :) 

Melkior Professional - pędzel typu jajeczko do rozświetlacza

$
0
0
Witajcie,

pędzle to nieodłączne już akcesoria w moim makijażu. Nie wyobrażam sobie bez nich malowania czy to codziennego mejkapu, wyjściowego czy tego bardziej szalonego. W końcu nic tak nie ułatwia i nie wspomaga idealnej aplikacji i roztarcia, jak odpowiednie narzędzia.

Nic więc dziwnego, że poszukuję wciąż coraz to nowszych, ciekawych pędzli, mających przeróżne zastosowania. Od pewnego czasu chodziło za mną typowe jajeczko, ale w nieco mniejszym rozmiarze, coś, co fajnie sprawdziłoby się do nakładania rozświetlacza. I taki właśnie pędzel od niedawna w swojej ofercie ma marka Melkior Professional.


Wykonany został z tlenionego na biało włosia kozy, jest to więc włosie naturalne, które najlepiej aplikuje produkty suche - zarówno te prasowane jak i w formie sypkiej. I faktycznie - tutaj pędzel radzi sobie świetnie, zarówno dobrze nabiera kosmetyki o twardej, opornej strukturze, jak i te o nieco bardziej kremowej konsystencji. Co więcej, zauważyłam, że bardzo fajnie rozciera produkty - dobrze więc aplikuje się nim nie tylko rozświetlacz, ale też róż czy brązer.


Pędzel ma dość krótką, ale wygodną rączkę oraz małą, umiarkowanie elastyczną główkę przyciętą na kształt jaja. Jej wielkość pozwala na precyzyjne nałożenie produktu z jednoczesnym jego odpowiednim roztarciem. Włosie nie należy do najmilszych w dotyku, nie jest tak delikatne jak choćby puchate włosia syntetyczne, jednak nie zauważyłam, by jakoś szczególnie drapało czy kuło, nie powinno więc podrażniać skóry. Niestety, przez pierwsze tygodnie używania, również po kilku myciach, zdarzało się włosiu wypadać - pojedynczo lub po maksymalnie kilka sztuk. Najpewniej jest to wina słabego kleju, bądź niezbyt dokładnego klejenia, bo samo włosie (przynajmniej na razie) nie ma tendencji do łamania się czy kruszenia. Piszę "na razie", bo nie uważam, by było ono najwyższej jakości - ma tendencję do odkształcania się, dlatego nie mam pewności, czy nie będzie się jeszcze z nim działo coś niedobrego. Oczywiście, owemu odkształcaniu, przynajmniej częściowo, dość łatwo zapobiec - wystarczy suszyć pędzel w specjalnej, plastikowej osłonce (bądź owinąć go ręcznikiem papierowym). Lekkiemu pofalowaniu (karbowaniu?) pojedynczych włosków nie zaradzimy.


Pędzel kosztuje 52 zł i można go oczywiście kupić w sklepie Melkiora - stacjonarnie (salon Kobiety i Kolory w Warszawie) lub na stronie (http://www.melkiorprofessional.pl/).

Ogólnie nie jest to złe narzędzie, jakością jednak nie powala - na pewno nie umywa się choćby przed Zoevą. Jak też produkty Melkiora bardzo lubię i cenię, tak ten pędzel nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia.

A Wy znacie pędzle Melkiora? Jak się u Was spisują? :)

Spring is coming - again!

$
0
0
Witajcie,

wiosna powoli toruje sobie drogę, by rozpocząć swoje kwieciste, pełne słońca panowanie, a tu jeszcze sroga, mokra i smutna zima depcze jej po piętach. By ją odegnać, proponuję najlepszą metodę - odpowiednio nastraszyć zimę, by w końcu odpuściła. Straszenie najlepszy będzie miało efekt, jeśli użyjemy do niego szalonego, kolorowego makijażu w barwach wiosny!

Dawno nie używałam w mejkapie soczystych odcieni zieleni. Ostatnio nie sięgałam nawet zbyt często po mocne niebieskości. Wszystko to jednak z radością nadrabiam i prezentuję Wam mix kolorów - od electric blue, przez trawiastą zieleń, aż po cytrynową żółć i wibrujący fiolet! Mam nadzieję, że makijaż przypadnie Wam do gustu i same spróbujecie trochę poszaleć ;))



Użyłam:
oczy: cienie z paletki NYX Beauty School - Freshman, fioletowy cień Sensique (ze starej kolekcji), granatowy cień Kryolan, jasnozielony cień i intensywny niebieski, neonowa żółć, jasna i ciemna brzoskwinia  - KOBO, liner NYX Colored Felt Tip Liner 05 Cobalt Blue, NYX Vivid Brights - 04 Vivid Halo, żel do brwi Bell, niebieski tusz do rzęs Mystic, maskara Maybelline Lash Sensational, biała kredka MIYO, paletka do brwi KOBO, opalizujący cień KOBO Sunny, liner w żelu Makeup Geek Fame, 
twarz: paletka rozświetlaczy NYX Strobe Genius (opalizujący róż), podkład Rimmel Match Perfection, korektor Catrice Liquid Camouflage Porcelain, NYX Sculpt and Highlight Taupe/Ivory, korektor KOBO Perfect Cover Light, róż NYX Ombre Mauve Me, brązer Sensique Ultra Bronze, puder Maybelline Affinimat Classic Ivory, 
usta: pomadka KOBO Matte Lips - Monaco.

Jak Wam się podoba moje małe szaleństwo? Wyczekujecie już wiosny? :)

Ciemny róż z nutą śliwki - Golden Rose Matte Lipstick Crayon 19

$
0
0
Witam,

wiecie jak uwielbiam mazidła do ust, a szczególnie ostatnio wszelkie odcienie z dodatkiem śliwki i innych odcieni fioletu. To czyste uzależnienie! Wiecie także, że bardzo cenię wszelkie produkty do ust marki Golden Rose - wszystkie, które miałam sprawdziły się u mnie bardzo dobrze albo wręcz wyśmienicie. Z początku nie byłam mocno przekonana do nowych pomadko-kredek Matte Lipstick Crayon. Wydawało mi się, że są po prostu inną wersją znanych i lubianych szminek Velvet Matte o podobnych, jeśli nawet nie tych samych odcieniach. Okazuje się jednak (po dłuższym czasie stosowania), że mają od nich zdecydowanie bardziej kremową formułę, która dużo lepiej sprawdza się na spierzchniętych ustach, przesuszonych, szczególnie w obecnym sezonie grypowo-lodowatym ;) Dlatego też, muszę przyznać, że ostatnio chętniej sięgam właśnie po wersję Crayon. Zupełnie nie przeszkadza mi fakt, że kredki trzeba temperować - wystarczy zakupić sobie podwójną temperówkę (choćby tę z GR, jest tania i solidna) i problem mamy z głowy!



Ostatnio w mojej kosmetyczce i w makijażu często gościł jeden z nowych odcieni Matte Lipstick Crayon - numerek 19. Jest to ciemny róż z nutą czerwieni (bordo) i wyraźną dawką śliwki.


Jak zobaczycie poniżej na zdjęciach, jest całkiem podobny do numerka 08, z tymże 08 ma w sobie więcej z maliny i czerwieni, natomiast 19 to nieco chłodniejszy odcień, bardziej zgaszony i mnie osobiście podoba się jeszcze bardziej!

Numer 19

Numer 19 po lewej, 08 po prawej

Pomadki te są świetnie napigmentowane, już za jednym pociągnięciem jesteśmy w stanie idealnie pokryć usta kolorem. Do tego dochodzi kremowa konsystencja, która sprawia, że podkreślenie nawet najbardziej opornej skóry (podrażnionej, suchej) nie stanowi żadnego problemu. Oczywistym plusem jest też mniejsza średnica sztyftu, która sprawia, że z łatwością uzyskamy odpowiedni kontur i nie musimy już używać konturówki. Trwałość jest dobra, nawet bardzo - osobiście jestem z niej zadowolona i zupełnie nie boję się wyjść w tym mazidle z domu w obawie, że coś nieestetycznie zejdzie. Jasne, że podczas jedzenia, szczególnie tłustego szminka po prostu z ust schodzi, niemniej jednak picie wytrzymuje - spokojnie można ją więc nałożyć też na spotkanie przy herbacie.

Za 3,5 grama produktu zapłacimy w sklepie (internetowym lub na stoiskach) Golden Rose 11,90 zł. Jak więc widzicie, za świetny produkt, piękne odcienie i wysoką jakość, to jest szalenie niska cena.

Jak Wam się podoba ten odcień? Skusicie się na niego? :)


Różo-czerwień - Golden Rose Matte Lipstick Crayon 16

$
0
0
Witam,

ostatnia propozycja mazidła do ust przypadła Wam bardzo do gustu (na post o pomadce Golden Rose Matte Lipstick nr 19 zapraszam TUTAJ), mam nadzieję, że i dzisiejsza, mocniejsza i siłą rzeczy bardziej odważna również się Wam spodoba!


Przedstawiam Wam więc przepiękny, intensywny i energetyczny odcień, połączenie głębokiego różu z chłodniejszą czerwienią - cudną pomadkę w kredce Golden Rose Matte Lipstick Crayon o numerze 16.


Jak przystało na matowe pomadki GR przystało, ta również zachwyca przyjemnym (i przyjaznym!) lekko satynowym wykończeniem, które po zastygnięciu bardziej przypomina półmat. Pigmentacja wprost powala, jest bardzo dobra, z łatwością da się szybko pokryć wargi kolorem - tym bardziej, że kredki mają mniejszą średnicę niż tradycyjne sztyfty, dzięki czemu są zdecydowanie bardziej precyzyjne, do tego stopnia, że nie potrzebujemy już używać konturówki (ma to w końcu duże znaczenie szczególnie w przypadku tych ciemniejszych odcieni). Niestety kredkę trzeba temperować, nie jest wykręcana, ale wystarczy zakupić podwójną temperówkę - przyda Wam się na pewno nie raz!


Konsystencja szminki wbrew pozorom jest bardzo przyjemna, nie jest ona tak tępa jak to ma miejsce w niektórych matowych sztyftach, rozkłada się na skórze równomiernie i bez większych problemów. Trwałość jest oczywiście bardzo dobra, ale pamiętajcie, że nie jest to szminka zastygająca zupełnie z grupy tych "nie do ruszenia", będzie więc zostawiać ślad na szklance czy policzku ukochanego, ale na szczęście z naszych ust od razu nie zejdzie. Ruszyć ją może dopiero jedzenie, szczególnie tłustej potrawy albo demakijaż ;) Pomadka ładnie schodzi z ust, nie pozostawia po sobie bladych placków, bo delikatnie skórę też barwi, owo "schodzenie" więc jest estetyczne.


Kredkę tę możecie zakupić w sklepach Golden Rose (internetowym lub na stoiskach) za zawrotną cenę 11,90 zł (za 3,5 g)! Uważam, że produkty z tej serii są godne uwagi, jeśli tylko lubicie mocny kolor na ustach i tego typu wykończenie - będziecie zadowolone. Numerek 16 jest przeznaczony dla tych bardziej odważnych kobiet, jest to kolor niezwykle piękny i efektowny, będzie pasował zarówno do ciepłego jak i chłodnego typu urody. Nic tylko się nim malować! :)

A Wam jak się podoba? :)


Soft violet and bright pink

$
0
0
Witajcie,

wpadłam w wiosenny klimat makijażowy! Skutkować to będzie jak zawsze szalonymi, kolorowymi makijażami. Raczyć Was będę więc pozytywną dawką wiosennych barw wplecionych w różnej formie, intensywności i ilości w moje dymkowate i rozmarzone makijaże. Mam nadzieję, że razem ze mną będziecie sięgać po te radosne akcenty, czas przywołać wiosnę na dobre!

Ostatnio natchnęło mnie na intensywny róż, postanowiłam więc nałożyć go na usta oraz wewnętrzną stronę dolnej powieki i połączyć go z subtelnymi, brudnymi fioletami i jasnym liliowym akcentem w postaci nietypowej kreski pod brwią. 



Użyłam:
oczy: cienie z paletki NYX Beauty School Freshman, kredki do brwi - NYX Brow Contour - Vanilla/Taupe i Maybelline Brow Satin - Dark Brown, liner NYX Vivid Brights - Vivid Blossom, biała kredka MIYO White Maniac, linery Makeup Geek - Amethyst i Immortal, baza MIYO, fioletowa mascara MIYO, tusz L'Oreal Million Volume Lashes Feline Noir, żel do brwi Bell, 
twarz: podkład mineralny Neauty - Golden Fair, brązer Sensique Ultra Bronze, róż mineralny, rozświetlacze NYX Strobe of Genius, 
usta: pomadka NYX Full Throttle - Lethal Kiss.

 A Wam z jakimi kolorami kojarzy się wiosna? :)

Glam Red on the lips - Golden Rose Luxury Rich Color lip gloss nr 22

$
0
0
Witajcie,

kochani, wiecie że jestem ogromną fanką mocnych mazideł do ust, wierzę więc, że kolejna notka o takowym produkcie już Was wcale nie dziwi! Kuszę więc dalej i zarażam Was dzielnie swoim małym (albo może ogromnym?) bzikiem ;)

Nie ze wszystkimi czerwieniami się lubię. Niestety odpadają u mnie modne ostatnio rdzawe odcienie, nie przepadam też zbyt mocno za jasnymi wersjami czerwieni. Natomiast jeśli chodzi o te ciemne, głębokie i krwiste - jest miłość! Jeśli też ujmują Was takie barwy i lubicie intensywne, pięknie odbijające światło błyszczyki, spodoba Wam się na pewno bohater dzisiejszego posta ;)


Golden Rose Luxury Rich lip gloss w odcieniu numer 22 zachwyca przede wszystkim kolorem - to cudowna ciemna czerwień, tzw. wiśniowa, jest więc całkiem neutralna, choć na różnych typach urody może prezentować się nieco inaczej: przy ciepłych typach będzie wyglądała na chłodniejszą, i odpowiednio, przy chłodnych typach - na cieplejszą.


To błyszczyk nieco różniący się od reszty produktów z tej serii, nie jest bowiem tak kryjący jak pozostała gromadka - ma mniejsze nasycenie pigmentu, bliżej mu do miana półtransparentnego (albo raczej tak... 3/4), choć nadal oczywiście nadaje ustom żywy, widoczny kolor. Oczywiście ma kremową formułę, pozbawioną drobinek. Wykończenie tak jak w przypadku pozostałych wprost zachwyca - gładkie, lustrzane, pełen glamour.


Uwielbiam te produkty z serii Luxury Rich Color nie tylko ze względu na mocny kolor, piękne wykończenie, ale także niezłą trwałość. Pigment tych ciemniejszych kosmetyków potrafi delikatnie barwić usta, dzięki czemu, podczas gdy mazidło schodzi ze skóry (tak czy inaczej - bardzo równomiernie), nie jesteśmy narażone na efekt a la Pamela ;) Już o tym kiedyś wspominałam, ale nie zaszkodzi jeśli powiem raz jeszcze - są to najtrwalsze błyszczyki, z jakimi miałam do czynienia.


Oczywiście nie zabrakło "umilaczy" w postaci luksusowego opakowania czy cudnego, słodko-różanego zapachu. Konsystencja błyszczyka też przypadnie do gustu fankom tych odpowiednio gęstych sztuk, dodatkowo produkt nie klei się zbyt mocno, nosi się go więc niezwykle komfortowo.

O pozostałych moich błyszczykach z tej serii poczytacie TUTAJ i TUTAJ :)

Cena błyszczyków to 19,90 zł za naprawdę spore i wydajne 9 ml pojemności. Możecie zakupić je w sklepach Golden Rose (tym internetowym i na stoiskach), a wybieracie spośród 23 pięknych odcieni ;)

Jak Wam się podoba ten odcień? Lubicie błyszczyki z tej serii? Jakie numerki są Waszymi ulubionymi? :)

Urocze konturówki do ust My Secret I love my style - Party Pink, Nude Lips, Coral, Marsala

$
0
0
Witajcie,

magię konturówek do ust odkryłam całkiem niedawno. To właśnie nimi najłatwiej idealnie obrysować usta, co więcej, są bardzo trwałe i zwykle mają piękne i pożądane, matowe wykończenie.

Marka My Secret wypuściła niedawno na rynek 4 koloryI love my style lip liner. Jak się spisują? Już Wam opowiadam!



01 Party Pink 

To niezwykle wiosenny odcień. Śliczny, jasny (ale nie blady) róż o dość neutralnej tonacji, dzięki której będzie pasował większości typów urody.


02 Nude Lips

Muszę przyznać, że to mój ulubieniec spośród tej małej gromadki. Prześliczny różowy nudziak (różo-beż), cudownie zgaszony, lekko przybrudzony, idealnie sprawdza się w każdym makijażu w każdej sytuacji.


03 Coral 

To cudny, żywy odcień, mocny róż z nutką czerwieni. Również świetnie się sprawdzi podczas sezonu wiosna-lato.


04 Marsala 

Czyli oczywiście odcień wina. Wygląda na ustach obłędnie, choć tutaj niestety krycie jest nieco słabsze, dlatego warto nałożyć nieco grubszą warstwę konturówki na skórę. Niemniej jednak, kolor jest na tyle obłędny, że chętnie po nią sięgam podczas gdy mam ochotę na delikatniejsze oko ;)


A tak prezentują się na swatchach! Od góry - Party Pink, Nude Lips, Coral i Marsala.


Konturówki te mają bardzo przyjemną konsystencję, niemal z poślizgiem suną po skórze i co ważne dla mnie, zostawiają po sobie moc koloru! Po kilku chwilach jakby lekko zastygają na ustach i stają się, jak widzicie na zdjęciach, całkowicie matowe. Jednak ważna uwaga - potrafią lekko wysuszać wargi, jeśli więc macie z tym problem, a koniecznie chcecie zakupić któryś z tych produktów, polecam albo mocno nawilżać usta przed malowaniem, albo na nałożoną już konturówkę aplikować błyszczyk. W innym razie łatwo o nieestetyczne, przesuszone usta. Trwałość jest oczywiście bardzo dobra, zjadają się także w miarę równomiernie. Uważam, że jak na kosmetyk za 7,49 zł za sztukę - jest godny uwagi i warto go wypróbować!

Tak prezentują się te piękne, jakże pozytywne odcienie. Moim ulubieńcem jest, jak już wspominałam, Nude Lips, a Wam który z nich się najbardziej podoba? :)


That elf thing, you know

$
0
0
Witam Was,

zgodnie z dewizą - odrobina koloru nie zaszkodzi, postanowiłam pójść jak zwykle na całość i zmalować coś niesamowicie mocnego, odważnego i poniekąd szalonego! Mix intensywnych niebieskości i liliowych fioletów przytłumiłam nieco stonowanymi odcieniami brązu. Sporo tym razem wywijasów i zawijasów, mniej lub bardziej udanych, które oczywiście, jeśli macie chęć odwzorować ten makijaż, możecie sobie darować. Mam nadzieję, że kolorystyka i ogółem, połączenie barw przypadnie Wam do gustu! :)



Użyłam:
oczy: cienie z paletki NYX Beauty School - Freshman, maskara L'Oreal Noir Feline, brwi - Maybelline Brow Satin "Dark Brown" i NYX Brow Contour "Vanilla/Taupe", czarna kredka My Secret Big Eye, liner NYX Colored Felt Tip Liner - Cobalt Blue, liner NYX Vivid Brights - Vivid Blossom, żel do brwi Bell, cień Melkior Ethereal, 
twarz: NYX Ombre Blush - Mauve Me, puder Maybelline Affinimat - Classic Ivory, brązer KOBO Nubian Desert, korektor Catrice Camouflage Porcelain, podkład My Secret Beauty Elixir 1, rozświetlacz z paletki NYX Strobe of Genius, 
usta: NYX Liquid Suede - Sway.

Jak Wam się podoba ta kompozycja barw? :) Skusiłybyście się na jasnofioletowe usta? :)

To się nazywa czerwień! Golden Rose Matte Lipstick Crayon 02

$
0
0
Witam,

pamiętacie jak Wam opowiadałam o swojej odrodzonej miłości do czerwieni? To właśnie dzięki tym ciemnym, głębokim jej odcieniom. W jasnych pomadkach nie czułam się dobrze, ale gdy pierwszy raz sięgnęłam po prawdziwe, mocne bordo - przepadłam!



Jedną z moich ulubionych czerwonych pomadek, po które z chęcią sięgałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy, jest przepiękna Golden Rose Matte Lipstick Crayon o numerze 02. Jest to czerwień wyjątkowa, ciemnowiśniowa, o pięknym głębokim nasyceniu koloru i kremowym wykończeniu. Oczywiście ta seria pomadek delikatnie zastyga na półmat.


Nie dość, że mają mniejszą średnicę od zwykłej pomadki, dzięki czemu łatwiej się nimi obrysowuje usta, to jeszcze konsystencja jak na matową szminkę jest bardzo przyjemna! Dla lepszego efektu warto nałożyć dwie cienkie lub jedną grubszą warstwę mazidła, bo może odrobinę nierówno się rozkładać. Niemniej jednak, jest warta grzechu - po zastygnięciu pięknie trzyma się warg i nie strasznie jej picie (jedzenie zwykle wygrywa, szczególnie to tłuste), choć odrobina pigmentu i tak na ustach pozostaje ;)


Nie mam zamiaru się z tą pomadką rozstawać! A Wam jak się podoba ten odcień? :)

Na wiosnę - tylko róż! Golden Rose Luxury Rich Color lip gloss 20

$
0
0
Witam,

wiosną zwykle stawiamy na lżejsze barwy w makijażu. To właśnie wtedy sprawdzą się najlepiej zarówno zgaszone odcienie, rozbielone pastele jak i nieco żywsze kolory. Dziś zaprezentuję Wam piękny błyszczyk, który idealnie sprawdzi się wiosną!



Golden Rose Luxury Rich Color to najbardziej ceniona przeze mnie seria błyszczyków. Jeśli tylko mam ochotę na takie mazidło, sięgam właśnie po te produkty. A, nie oszukujmy się, mam ich już niezłą gromadkę. Przyszła pora na to, by pokazać Wam kolejny udany odcień - numer 20, czyli cudowny, lekko zgaszony, delikatny, różany odcień. To jeden z tych kolorów, który będzie pasował każdemu! Osobiście, uwielbiam takie barwy u siebie i bardzo chętnie po nie sięgam.


Oczywiście błyszczyk jest zupełnie kremowy, nie posiada w sobie żadnych drobinek. Ma fajną pigmentację, choć akurat ten numerek nie ma tak mocnego rażenia jak pozostałe. Uwielbiam te produkty za świetną trwałość, śliczne i mocne kolory, a także wygodny aplikator oraz nieklejącą się, dość gęstą formułę. Do tego dochodzi jeszcze piękny, lustrzany połysk - pełen glamour!


Ten i pozostałe błyszczyki możecie oczywiście kupić w sklepie internetowym marki oraz na ich stoiskach, a także w wielu, wielu innych - za jedyne 19,90 zł (mega wydajne 9 ml).

A Wam jak się podoba ten odcień? :)


Hyper Energetic

$
0
0
Witajcie,

wiosna już za rogiem, wypadałoby więc wprowadzić ją także do swojego makijażu! Nic tak dobrze, nie "zrobi wiosny" jak mix intensywnych, rozmarzonych barw. A do tego z kolei najlepiej sprawdzi się najnowsza paletka cieni My Secret Hyper Energetic!

Do kolorowego, fioletowo, niebiesko, różowego dymka dodałam równie piękną kobaltową kreskę. Usta podkreśliłam matowym fioletem, który na żywo jest nieco żywszy i jaśniejszy, więc dużo pasował bardziej niż to się wydaje. Wyszło nieco cukierkowo, ale na pewno bardzo energetycznie!

Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)



Użyłam:
oczy: paletka cieni My Secret Hyper Energetic, krem z paletki My Secret Dark Side, paletka cieni do brwi My Secret Design your eyebrow, żel do brwi Bell, maskara L'Oreal Feline Noir, niebieska kredka My Secret, liner NYX Colored Felt Tip Liner - Cobalt Blue, baza MIYO,
twarz: rozświetlacz The Balm Mary-Lou Manizer, brązer KOBO Nubian Desert, podkład mineralny Neauty,
usta: pomadka NYX Full Throttle - Trickster.

Co powiecie na taką energetyczną dawkę kolorów? :)

Najładniejszy beż - Golden Rose Matte Lipstick Crayon 18

$
0
0
Witajcie,

wiem jak bardzo lubicie wszelkie odcienie nude - czy to na powiekach czy na ustach. Dlatego postanowiłam pokazać Wam koniecznie jeszcze jedną pomadkę, która na pewno się Wam spodoba!



Golden Rose Matte Lipstick Crayon i numerze 18 to bardzo naturalnie wyglądający jasny (ale nie bardzo jasny) beż o lekko ciepłej tonacji, który przy niektórych karnacjach może wpadać w brzoskwinię. Jak dla mnie jest na tyle neutralny, że na pewno będzie pasował do każdego mejkapu.


Szminka, jak na tę serię przystało, ma ciekawą konsystencję, jednocześnie jest ona treściwa i gładko sunie po ustach. Nasycenie koloru zachwyca, tak samo jak matowo-satynowe wykończenie.

Pomadka ma formę kredki, znaczy to nie tylko to, że trzeba ją temperować (wystarczy zaopatrzyć się w podwójną temperówkę), ale też że dużo łatwiej uzyskać jest nią idealny kontur!


Pomadkę tę kupicie za jedyne 11,90 zł na stronie Golden Rose lub na ich stoiskach.

Jak Wam się podoba ten odcień? Często sięgacie po podobne? :)

Paletka cieni do powiek KOBO Matt Eye Shadow Set oraz makijaż smoky eye

$
0
0
Witajcie,

dziś to, co wszystkie kochamy najbardziej - naturalne odcienie i sssmoky! :D Opowiem Wam więc o nowej paletce cieni do powiek od KOBO oraz pokażę wykonany za jej pomocą mocny makijaż smoky eye. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca ;) Zapraszam na post!



KOBO Matt Eye Shadow Set to zestaw pięciu matowych cieni do powiek w neutralnej, naturalnej, nudziakowej tonacji - od kremu przez beż i brązy aż po czerń. Cienie te różnią się od standardowych cieni KOBO konsystencją. Zwykle koboski były dość suche i zbite, tutaj sytuacja wygląda nieco inaczej - cienie są odrobinę bardziej delikatne w dotyku, ale i zdecydowanie bardziej kremowe. Równie świetnie nakładają się na powiekę (pamiętajcie, żeby przed aplikacją strzepnąć nadmiar cienia z pędzla!), rozcierają, łączą ze sobą i utrzymują na skórze.


Barwy, jak już wspominałam, są dość "naturalne", to barwy ziemi, spokojne, głębokie, głównie skupione wokół brązu. Mamy tutaj więc:

Piękny, jasny krem o neutralnej tonacji, który świetnie się sprawdzi do rozjaśniania oka oraz do rozcierania granic.

Ciemniejszy beż w neutralnej tonacji, który świetnie się sprawdza w załamaniu powieki.

Średni, również dość neutralny brąz, który w palecie jednak wygląda na nieco jaśniejszy, w rzeczywistości jest zdecydowanie bardziej głęboki i mocny.

Bardzo ciemny, głęboki, piękny brąz, nieco chłodnawy, ale umiarkowanie. Jeśli nie do odważnego smoky, fajnie się sprawdzi też w roli kreski.

Czerń, po prostu czerń. Mocna, szalona, węgielna. Idealna do przyciemniania wieczorowego makijażu lub w roli miękkiej kreski na powiece.

Cienie są mocno napigmentowane, szczególnie te ciemniejsze powalają, ale i jaśniejsze przyprawiają o zawrót głowy. Podczas rozcierania bledną bardzo równomiernie i naturalnie, nie ścierają się, spokojnie można dokładać ich kolejne warstwy. W ciągu dnia nie bledną i nie osypują się. Przynajmniej tego nie zauważyłam. Raczej są trwałe, choć przyznam, że nie sprawdzałam ich trwałości bez bazy pod cienie - ale jako że mam wyjątkowe trudne powieki z taką bazą się po prostu nie rozstaję.


Paletka jest wąska, mała, zgrabna i lekka! Mieści się do podłużnej kosmetyczki albo do większej kieszonki w torebce. Posiada małe lusterko, którym na upartego można się wspomóc choćby przy poprawkach, a także podwójny aplikator, który z jednej strony ma pacynkę, a z drugiej pędzelek. Prawdę mówiąc, aplikatora nie używałam i jakoś mi do niego nie po drodze :) Cienie są oczywiście wymienne! Jak tylko skończy się Wam dany odcień możecie łatwo go uzupełnić kupując pojedynczy wkład KOBO. Tak samo poradzić sobie możecie, jeśli któryś z odcieni nie odpowiada Wam kolorystycznie.

Takie cudo kosztuje jedynie 29,99 zł (waga wszystkich cieni to 9 g) i można je kupić wyłącznie w Drogeriach Natura.

Osobiście gorąco ją polecam, zawiera wszystkie odcienie idealne do stworzenia zarówno codziennego jak i wieczorowego makijażu. Ja bardzo lubię robić za pomocą tej paletki swoje ukochane smoky! Choćby takie, jak widzicie poniżej:

Jak Wam się podoba ta paletka cieni? Też tak mocno jak ja kochacie smoky? :)

Róż to róż! Golden Rose Velvet Matte 32

$
0
0
Witajcie,

wiosna wiosną, ale na róż na ustach zawsze jest odpowiednia pora! Tak idealnego i uniwersalnego odcienia, jak ten o którym dziś opowiem, nie trzeba już ze świecą szukać, znajdziecie go bowiem w Waszej ulubionej serii pomadek Golden Rose - Velvet Matte.



Numerek 32 jest to więc średni, lekko brudny różany odcień z dość dużą dozą ciepłej śliwki.


Wykończenie oczywiście półmatowe, typowe dla szminek Velvet Matte. Konsystencja nie inna niż w pozostałych pomadkach tej linii, dość zwarta ale z rozprowadzeniem mazidła na skórze nie ma większych problemów. Trzeba przyznać, że pigmentacja znów powala, rozkłada wręcz na łopatki - i takie sztuki uwielbiam! Trwałość? Świetna oczywiście! Nie zauważyłam też żadnego wysuszania czy nawet podkreślania suchych skórek, pomadka rozprowadza się równomiernie i całkiem równo schodzi z ust.


Nie ma co więcej się rozpisywać na jej temat - jeśli próbowałyście kiedyś tych szminek, rozumiecie moje zadowolenie! Oczywiście niska cena (11,90 zł!) może jedynie działać na jeszcze większą korzyść tego produktu. Ze swojej strony rzecz jasna polecam ;)


Macie ten odcień? Lubicie pomadki z tej serii? Jakie numerki są Waszymi ulubionymi? :)


My Secret Hyper Energetic - cienie szalone

$
0
0
Witajcie,

nadeszła dawno (jak zawsze) wyczekiwana wiosna - żywa, pełna barw i słońca. Nie mogło się więc obyć bez równie pięknych i niekiedy szalonych nowości w kosmetykach do makijażu, zwanych potocznie kolorówką. Oczywiście ponownie nie zawiodło My Secret - jedna z marek własnych Drogerii Natura, która na wiosnę zaproponowała dwie jakże ciekawe paletki cieni do powiek. Jedna z nich to właśnie bohaterka dzisiejszego posta, jakże czadowa - Hyper Energetic.



My Secret Hyper Energetic to nic innego jak ciekawie skomponowana, mała paletka cieni z serii Hot Colors z czterema szalonymi i niezwykle energetycznymi kolorami. Mamy tutaj więc intensywny matowy pomarańcz, prześliczny jakby lekko koralowy róż z bardzo delikatnym, złotym shimmerem, cudowne matowe indygo - czyli głęboki niebieski z dozą fioletu oraz fiolet sam w sobie również w macie.


Cienie są bardzo mocno napigmentowane i jak to My Secret ma w zwyczaju, odrobinę suche, lekko kredowe. Dobrze się nakładają na powiekę i bez problemu rozcierają. Nie zauważyłam też, żeby barwiły skórę. Na trwałość nie narzekam, ale jak wiecie, wszystkie cienie nakładam zawsze na bazę pod cienie - bez niej ani rusz!


Nie jest to rzecz jasna paletka co codziennego użytku - chyba, że skusimy się na kolorowe kreski lub inne mniejsze akcenty, wtedy oczywiście, że się nada. Jednak jest to kompozycja tak szalona, tak mocna i jednocześnie piękna, że nie da się przejść obok niej obojętnie. Paletka stworzona wręcz została do kolorowych makijaży, wiosenno-letnich wariacji wszelkiej maści.


Rzecz jasna i ja się skusiłam na przetestowanie tego cuda w swój ulubiony, bombo-dymkowy sposób. Efekty tej zabawy możecie zobaczyć na blogu w pełnej krasie po kliknięciu w powyższe zdjęcie.

Tę paletkę cieni możecie kupić oczywiście w Drogeriach Natura za 13,99 zł.

Jak Wam się podoba? :)
Viewing all 275 articles
Browse latest View live